Idzie jesień, mam nadzieję zima...Mroźna i śnieżna zima. Taka właśnie mi się marzy :) I mimo, iż przy takiej pogodzie, mój reumatyzm daje o sobie częściej znać po każdym wyjściu na pole, to i tak kocham taką zimę :)
Puki co, mamy złotą, polską jesień...Liście lecą z drzew, mąż coś wspomina, aby je wygraabać, a ja jak co roku czekam, aż posadzę czosnek :)
Czosnek sadzę od lat, i ten rok, był pierwszym rokiem, kiedy ten czosnek mi się nie udał :( Zmieniłam miejsce i to bardzo radykalnie, bo nie o kilka metrów jak zawsze, ale to już w sumie inna działka :( Mam nauczkę na przyszłość, że stare miejsce musi pozostać, z przemieszczaniem co kilka metrów :)
Nie ma czosnku, więc rok jest biedny :(
Wszystko co dobre, powoli się kończy :( Moja kochana kozulka ma coraz mniej mleka, a więc i mniej twarożku powstaje, który tak uwielbiam. Powoli zastanawiam się kiedy dopuszczę do niej koziołka. Muszę na dniach odrobaczyć towarzystwo, aby przed zakoceniem, całe moje stadko było "czyste" :)
Przyciąć raciczki, wyczesać jeszcze z raz...
Indyki, moje ukochane ptaki, trochę mnie zawiodły swoją wagą. Jednego indorka trzeba było dobić, po ataku lisa. Po obrobieniu go na czysto, zostało trochę ponad 3 kg. mięska, a indor ważył 5,5kg. :( Zawiedziona jestem i ciągle mam nadzieję, ze może jednak się pomyliłam i to była indyczka. Za miesiąc/półtora wyjaśni się więcej, więc i będę wiedziała jak te ptaki na przyszły sezon planować...Bo na pewno nie zrezygnuję z nich, bo to przepiękne ptaki.
Powoli, a w zasadzie to już szybko :) przygotowuję prezenty i upominki. Ale nie na święta dla rodziny, ale dla dzieci z biedniejszych rodzin. Sama kiedyś byłam z rodziny, w której nie było nawet na tabliczkę czekolady, a co tu mówić o prezencie. Wiem, że sprawię tym dzieciakom radość :) A przynajmniej taką mam nadzieję. Każdego zachęcam do takiego pomagania. Czasami wystarczy naprawdę niewiele. Tabliczka czekolady, pluszowy misiaczek, kredki...Czasami marzenia są aż bolesne :( Nowy piórnik, czy plecak do szkoły i to nie jakiś wypasiony, ale taki co nie ma dziur :(
Przerażają mnie dzisiejsi rodzice, którzy nie mają czasu dla dziecka i dziecko jest "wychowywane" przez TV, komputer czy kolegów :( Dziecko, które nie zna smaku domowego ciasta, czy ciepłego domowego obiadu, a jedynie smak gotowca z proszku, mrożonki, czy barów...Przeraża mnie, że dzieci nie znaja już bajek czytanych, a jedynie te co im oferuje czarne pudło w pokoju czy salonie...
Za to kocham moje życie i w sumie, już tak niewiele, a jednak wiele brakuje nam do szczęścia :) Nie wierzę "przyjaciółce", która uważa mnie za gorszą, bo "paplam się w gnoju", zamiast kupić mięso i jajka jak "normalny człowiek w sklepie". Ta sama "przyjaciółka" niejednokrotnie dzwoniła po "darmowe jajka", bo i tak masz za darmo....Ta "przyjaciółka" już nią nie jest, nie jest nawet koleżanką. A od czasu jak jej powiedziałam, że moje jajka więcej warte niż sklepowe i chciałam za nie zapłatę, nawet znajoma już nie jest...
Takich toksycznych ludzi trzeba się wyzbyć z życia i wtedy jest ono lepsze :) Spokojniejsze i pełne optymizmu...
Nie dajmy sobie wmówić, że piekąc własne ciasto, chleb czy gotując obiad w domu, jesteśmy gorsi, bo nie wydajemy pieniędzy na gotowce.
Ślicznie to napisałaś.
OdpowiedzUsuńNic nie zastąpi dziecku wspólnych chwil przy czytaniu czy gotowaniu.Ten wspólnie spędzony czas, smak domowych ciasto najlepsze co możemy podarować swoim dzieciom.